Kampania na pandemii
Kwestia ewentualnego przeprowadzenia głosowania w maju wyrasta powoli na jeden z głównych punktów kampanii wyborczej – z jednej strony mamy obóz Prawa i Sprawiedliwości, który cały czas utrzymuje, że przeprowadzenie głosowania 10 maja jest realne; z drugiej strony obserwujemy właściwie wszystkich przedstawicieli opozycji, jak protestują i domagają się przełożenia terminu. W tej egzotycznej koalicji znaleźli się zarówno Krzysztof Bosak, jak i Kidawa-Błońska czy Robert Biedroń. Kandydaci opozycji zarzucają prezydentowi, że nie przerwał kampanii, podczas gdy sami ją aktywnie prowadzą.
PiS w czasach pandemii
Faktycznie kampania prezydenta, który ma do dyspozycji aparat państwa, najbardziej rzuca się w oczy. Jeszcze niedawno Andrzej Duda objeżdżał Polskę, spotykając się z obywatelami, ratownikami, lekarzami, przedsiębiorcami i pomimo faktu, że właściwie nie miał nic nowego do przekazania, występował co chwila na konferencjach prasowych (choć jak wskazuje np. Antoni Trzmiel, te wizyty uspokajały część obywateli).
Również gdy rząd zdecydował się na wprowadzenie tarczy antykryzysowej nieustannie zaznaczano wkład prezydenta. Zresztą sam Andrzej Duda niedługo później wystąpił z inicjatywą umorzenia składek ZUS dla niektórych przedsiębiorców, podkreślając swoją rolę.
Jak wynika z sondaży, większość badanych ocenia pozytywnie dotychczasowe działania władz. Ponadto znaczna część społeczeństwa potraktowała poważnie zalecenia rządu i pozostała w domach. Jakkolwiek widok opustoszałych miast może przynieść nam ulgę i poczucie stabilności, to jednocześnie niesie olbrzymi niepokój w sprawie gospodarki. Jak długo polscy przedsiębiorcy wytrzymają ten nienormalny stan? Czy słynna „tarcza” faktycznie zda egzamin, czy okaże się marketingową zagrywką na krótką metę?
Owszem – w obecnej chwili (patrząc czysto pragmatycznie) PiS zyskuje na pandemii. W obliczu kryzysu ludzie automatycznie gromadzą się wokół władzy, jaka ona by nie była. Tylko że ten kij ma dwa końce i tak jak w obecnej chwili, gdy ludzie jeszcze nie odczuli w pełni konsekwencji pandemii, Duda szybuje w górę (niektóre sondaże wskazują, że ma szanse nawet na zwycięstwo w pierwszej turze), tak samo rządzący muszą się liczyć z tym, że jeżeli sobie nie poradzą z kryzysem, to wyborcy podziękują właśnie im i żadne „500 plusy” ani wyprawki wtedy nie pomogą. Jeżeli na początku maja będziemy odnotowywać masowe liczby zakażeń, jeżeli będziemy mieli nie kilkadziesiąt zgonów, tylko kilka tysięcy, jeżeli ludzie będą mieli iść na wybory, a jednocześnie podczas majówki każe im się siedzieć w domach, to swój gniew skierują w stronę obecnej władzy.
Antypis apolityczny?
Opozycja ma zatem rację – PiS prowadzi kampanię. Wbrew jednak szumnym zapewnieniom kandydaci pozostałych partii robią dokładnie to samo. Najdobitniej widać to w przypadku Platformy. Dwa tygodnie temu w tekście „Platforma w czasach zarazy” opisałem dość dokładnie, jak politycy i sympatycy PO kolportują fake newsy i budują spiskowe teorie, aby uderzyć w Andrzeja Dudę. Myślę, że o „apolitycznej” Platformie najwięcej mówią takie obrazki jak siejąca panikę Kidawa-Błońska, która kilka tygodni temu (jeszcze przed pojawieniem się wirusa w Polsce) w histerycznym tonie domagała się „ujawnienia prawdy”, czy Adam Szłapka, który sugerował, że władza już od stycznia ukrywa przypadki zachorowań.
Już nie będę w tym miejscu pisał o jej listach kandydatki PO do premiera Morawieckiego, o jej konferencjach prasowych, sejmowych występach, o tym jak samorządowcy składają jej za pomocą Skype’a raporty z pola walki – niech każdy sam oceni, na ile była to apolityczna aktywność.
Swoją drogą, gdyby Andrzej Duda zrezygnował z kampanii i – jak chce tego choćby Dominika Wielowieyska – zamknął się w pałacu, to czy pod jego adresem nie padałyby oskarżenia, że stchórzył i w chwili próby zostawił Polaków samym sobie (dokładnie takie zarzuty padają pod adresem Jarosława Kaczyńskiego)? To oczywiście pytanie retoryczne.
Po prostu PO gra w tę samą grę co PiS, tylko że strzela do przeciwnej bramki. PiS chce przeciąć sprawę najszybciej jak się da, aby wykorzystać „górkę” jaką obecnie ma i uniknąć fali niezadowolenia, która nadejdzie prędzej czy później. Z kolei PO chce przeciągnąć sprawę wyborów do momentu, aż ta fala niechęci dostatecznie przybierze na sile. Wiadomo, że wybory przesunięte o kilka miesięcy trafią najprawdopodobniej na okres najbardziej bolesnych reperkusji kryzysu gospodarczego. Wtedy byłaby szansa pokonać Andrzeja Dudę – a to oznaczałoby de facto utratę przez PiS możliwości rządzenia.
Tymczasowe odtotalnienie
PO zatem skupia się na tym samym, co robiła od 5 lat – stawia na twardy przekaz, adresowany do najwierniejszego elektoratu. W obecnej chwili tenże elektorat jest mniejszy niż kiedykolwiek, gdyż w obliczu pandemii ludzie w naturalny sposób kierują się w stronę rządu i uważają, że gdy na horyzoncie jest prawdziwe zagrożenie, to nie ma czasu na partyjne przepychanki. Po drugie zaś, Platforma rezygnuje z walki o centrum i zostawia tutaj miejsce dla pozostałych kandydatów – Lewicy i PSL. Podstawowe pytanie brzmi, czy ci umiejętnie wykorzystają nadarzającą się okazję.
Bo przecież wszystkie pomniejsze siły opozycyjne nie chcą wygrać wyborów prezydenckich, a jedynie umocnić swoją pozycję na scenie politycznej. Co najciekawsze Lewica czy ludowcy konkurują nie z PiS-em tylko właśnie z Platformą. Ten stan powoduje ciekawe ruchy na scenie politycznej.
Dla przykładu rzecznik Lewicy Anna Maria Żukowska przychylnie odniosła się do części działań rządu, również Bogusław Liberadzki, wiceprzewodniczący SLD, pochwalił działania PiS w ramach walki z wirusem. Także Robert Biedroń w pozytywnym tonie odniósł się do niektórych zapisów „Tarczy antykryzysowej”. Z kolei Kosiniak-Kamysz już od dawna deklarował, że jako prezydent dla dobra Polaków jest gotów współpracować z rządem PiS.
Te zapowiedzi to niby nic wielkiego – ale po 4 latach opozycji totalnej nawet takie drobne gesty mogą odegrać znaczenie w kampanii. Jedno jest pewne, w obecnej chwili gdy panika spowodowana wirusem jest na fali wznoszącej, Polacy nie chcą powtórki z histerycznego anktykaczyzmu, tylko rzetelnej pracy nad powstrzymaniem epidemii. Konstytucja i „obrona demokracji” muszą poczekać.
Kiepski czas dla antykaczystów
Te drobne gesty są zatem wycelowane w totalną PO. Dlatego Lewica popierała zdalne przeprowadzenie obrad, a Krzysztof Gawkowski przekonywał, że Borys Budka i PO posługują się w tej sprawie „populizmem do kwadratu”. – Jeżeli możemy pracować zdalnie to powinniśmy. Będziemy na posiedzeniu, ale ktoś weźmie odpowiedzialność za tych pracowników. Dzisiaj jeżeli ktoś bierze za to odpowiedzialność to Platforma – podkreślał wyraźnie wzburzony polityk Lewicy. Następnie doszło do ostrej sprzeczki między Razem a Nitrasem na temat jego słów o „sojuszu” z Konfederacją.
Polskie Stronnictwo Ludowe z kolei zaatakowało kandydatkę KO, umieszczając na swoim Twitterze grafikę ze zdjęciem polityk PO i słowami "Konstytucja ważniejsza od ludzkiego życia" i dopisując „milczenie jest złotem”. To z kolei wywołało falę ostrych komentarzy polityków PO.
"Bardzo słabe. Podajcie sobie rękę z Terleckim. A najlepiej oddajcie mu login i hasło" – napisał poseł PO Michał Szczerba. Tę narrację podbił następnie pro-platformerski „Sok z Buraka”, który uderzył w lidera ludowców. Do grafiku PSL-u odniosła się również posłanka Agnieszka Pomaska, która podważała prawdziwość słów przypisanych Kidawie.
„Widzę ze PSL wraca do starej zasady, kto wygra następne wybory? Nasz przyszły koalicjant! @KosiniakKamysz napawdę musicie iść w parze z PiSem na metody działania?” – to już z kolei wpis poseł Pauliny Hennig-Kloski.
Na linii PO-PSL od dawna nie było tak gorąco. To wszystko potwierdza jedno – wbrew zapewnieniom PO, wbrew zapewnieniom PSL i Lewicy kampania prezydencka taka trwa w najlepsze. I to po stronie opozycji jest może nawet bardziej emocjonująca niż po stronie PiS. W ostatnich latach, gdy mieliśmy de facto do czynienia z dość oklepaną walką obozu PiS-u i antyPiS-u. Teraz pojawia się szansa na przetasowania w tym względzie.
Czas robić politykę
W przestrzeni publicznej pojawiły się też z kilku stron pełne oburzenia zarzuty, że a to rząd (wersja solidaryzujących się z opozycją) a to opozycja (wersja sympatyzujących z PiS-em) „robi politykę” na pandemii, co jest bulwersujące, gdyż to „robienie kampanii na trumnach” etc.
W tej kwestii najgłośniej było oczywiście o serii publikacji „Gazety Wyborczej”, która z oburzeniem pisała, że prezydent Duda robi kampanię na pandemii. "Koronawirus jako zbawca PiS" (tekst Dominiki Wielowieyskiej), "Przez wirusa Andrzej Duda może wygrać w pierwszej turze" (tekst Piotra Głuchowskiego) i "Koronawirus z nieba dla Andrzeja Dudy" (tekst Konrada Szołajskiego) – to ledwie kilka przykładów. Można odnieść wrażenie, że politycy powinni pochować się w domach i najlepiej nic nie robić do chwili zażegnania kryzysu, aby przypadkiem nie wyjść na „nieetycznych”.
Nie zgadzam się z takim podejściem zupełnie. Polityka to niepowtarzalna sfera w działalności człowieka, która najpełniej do głosu dochodzi właśnie w momentach kryzysowych – to te chwile ujawniają prawdziwych liderów. Polityka to nie jedynie administrowanie państwem, ale również działanie w sytuacjach ekstraordynaryjnych – kierowanie wspólnotą, wskazywanie rozwiązań. Nie oskarżajmy polityków za to, że zajmują się tym, do czego ich sami powołaliśmy. Rozliczajmy ich nie za to, że „robią politykę”, tylko za to w jakim stylu to robią. I z myślą o czyim dobru ją robią – swoim, swej partii czy ojczyzny.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.
Zobacz poprzednie teksty z cyklu "TAKI MAMY KLIMAT":
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.